Rozmaitości

Wilki w lesie. Nie zabierajmy do Puszczy piesków

Jodłów. W ostatnich miesiącach zdarzyło mi się kilkakrotnie widzieć na tablicach ogłoszeniowych w Jodłowie i okolicznych miejscowościach informacje o poszukiwaniu zaginionych piesków.

W jednym przypadku miałem nawet okazję rozmawiać ze zrozpaczonymi właścicielami sympatycznego z podobizny na plakacie domowego pupila. Okazało się, że poszli do lasu na spacer, pies w pewnym momencie oddalił się i, pomimo nawoływania i długich poszukiwań, już go nie zobaczyli.

Nie chciałem ich załamywać informacją o bytujących na terenie Puszczy Tarnowskiej wilkach i wizją, co mogło się zdarzyć. Wilki, jak uważa się powszechnie, nie cierpią psów domowych. Prawdopodobnie obecność psa na „swoim” terytorium uważają za bytowe zagrożenie. Inna teoria głosi, że mięso psa domowego, zwykle dobrze odżywionego, bardzo im smakuje. Jakkolwiek by nie było, w przypadku napotkania przez watahę zabłąkanego psa, jego los jest raczej przesądzony.

W minionym tygodniu rozmawiałem z mieszkańcem podnowosolskich Stanów. Mężczyzna ten do pracy w lesie systematycznie zabierał swoje dwa psy domowe. Kilka dni temu jeden z psów zaczął szczekać w stronę pobliskiego zagajnika, a następnie pobiegł w tym kierunku. W tym samym momencie z naprzeciwka wybiegły dwa wilki. Pies na oczach właściciela, który nie był w stanie cokolwiek zrobić, został w jednej chwili rozszarpany.

Tymczasem drugi pies, wystraszony atakiem, schronił się pod ciągnikiem. Kiedy w końcu jego pan zdecydował się opuścić feralne miejsce i jechał w kierunku miejsca zamieszkania, w pewnym momencie zauważył, że jeden z wilków podąża w ślad za nimi. Mężczyzna ocenił, że wilk zamierzał jeszcze zaatakować psa, który pozostał przy życiu.

Opisany przypadek powinien być ostrzeżeniem dla wszystkich amatorów leśnych wycieczek w towarzystwie domowych piesków. W starciu z wilkami nie mają one szans i raczej nie sprawdzą się w roli naszego ubezpieczenia. Przeciwnie, wszystko wskazuje, że ich obecność jedynie sprowokuje atak, wobec którego będziemy bezbronni.

Jan Wojtasik