Opinie

Katastrofa. Okazanie zwłok

[…] Liczy się raczej precyzja niż szybkość. Potrafię też zrozumieć frustrację zrozpaczonych krewnych. Ci, którzy stają w obliczu nieoczekiwanej tragedii, często nie pojmują, dlaczego krewnym nie pozwala się odwiedzić kostnicy, przejść wzdłuż szeregu ofiar i wskazać właściwej osoby.

W przypadku katastrofy na Tamizie doszło nawet do tego, że członkowie osieroconych rodzin – w przekonaniu, że identyfikacja to bułka z masłem – otwarcie sugerowali, że gdyby tylko wpuszczono ich do kostnicy, z łatwością rozpoznaliby najbliższą osobę.

Szanuję tę potrzebę i ten sposób myślenia, jednakże muszę stwierdzić, że nie ma nic bardziej mylnego. Poza tym zezwolenie na wizytę bliskich w kostnicy byłoby wręcz nieludzkie.

Ludziom trudno jest zrozumieć, że w przypadku katastrof identyfikacja indywidualna się nie sprawdza, zwłaszcza, gdy śmierć była gwałtowna lub ciało pozostawało długo w wodzie. Nierzadko nawet co zmarli, którzy nie odnieśli żadnych obrażeń i których zwłoki nie zaczęły się rozkładać, są nierozpoznawalni dla bliskich pamiętających ich jako żywe osoby.

Pozbawione życia, wyrazu twarzy, ruchu, w gruncie rzeczy odarte z najgłębszego „ja’, ciało człowieka po śmierci, wygląda kompletnie inaczej. (…)

Faktem jest również to, że nawet najbliższa rodzina w sytuacji wysoce stresowej często się myli. Wskazuje ciało obcej osoby. Albo nie poznaje okazanych zwłok krewnego. […]

Richard Shepherd, Niewyjaśnione okoliczności. Zycie i wiele śmierci czołowego brytyjskiego lekarza medycyny sądowej, Wydawnictwo „Insignis”, Kraków 2018 s. 258