Puszcza

Szlak „Pawilonów myśliwskich księcia Henryka”

Dąbrowno – Dębówko to specjalny szlak rowerowy, będący moim prywatnym projektem rowerowego spaceru po ciekawych fragmentach Puszczy Tarnowskiej. Obejmuje takie charakterystyczne miejsca, jak: „Wodna Góra”, „Gaj Wandy”, „Czerwona Małpa”. „Pawilony myśliwskie”  czy  „Spalona leśniczówka k. Wysokiej Hali”.

Długość trasy podstawowej, a więc bez dojazdu i powrotu, wynosi ok. 16 km. Jest średnio trudna, a więc dedykowana raczej dla wprawionych, gdyż mimo niewielu podjazdów, czekają nas drogi bardzo różne. Liczby obok * oznaczają przybliżoną ilość przejechanych kilometrów.

Startujemy w  Dąbrowno na skrzyżowaniu drogi nr „318” z drogą wiejska.  Kierujemy się drogą asfaltową wzdłuż wsi  na południe. Etap pierwszy – za wsią widoczne po prawej stronie lądowisko lotni *0,7 km. Latem przy ładnej pogodzie i odrobinie szczęścia możemy zobaczyć startujące i lądujące motolotnie. 

Kontynuujemy jazdę. Pomimo, że asfalt skończył się wraz z ostatnimi zabudowaniami Dąbrowna, czeka nas miła niespodzianka – spory kawałek leśnej drogi utwardzonej o równej powierzchni. Kiedyś szlak ten nazywał się „Starym traktem pocztowym”. Po drodze, nieco w głębi z lewej strony, tuż przy linii oddziałowej 27/28, osobliwość natury –  Wodna Góra *2’0 km. Na szczycie wzniesienia liczącego sobie ok. 110 m n.p.m. nawet w suche lata utrzymywała się w przeszłości bardzo długo woda. Obecnie zdarza się to tylko sporadycznie, zwykle po większych opadach. Miejsce, jakkolwiek opanowane przez mysliwych [wysoka ambona, głowy soli czy róznego rodzaju pokarm dla zwierząt], zachowało w sobie wiele uroku i, jeżeli mamy do dyspozycji trochę czasu, warto tu na chwilę zawitać.

Wracając natomiast na szlak, dojeżdżamy do rozjazdu d. „Starego traktu pocztowego” i w miejscu skrzyżowania z  leśną drogą pożarową ’12’ na *3,5 km skręcamy w prawo kierując się łagodnym łukiem na południowy zachód.

Niestety, po przejechaniu 600 m. następuje koniec leśnej drogi twardej. W tym właśnie punkcie dojeżdżamy do skrzyżowania z drogą pożarową ’34’. Jest to zarazem stara droga z Krzepielowa i Grochowic do Chełmka oraz Lubięcina. Przecinamy ją pod kątem prostym. Za sobą mamy już *4,1 km.

Kontynuujemy jazdę leśnym duktem na wprost i zaraz w prawo przy KDP, czyli miejscu zwanym „Kolonią drzew pomnikowych” *4,4 km. Warto zatrzymać się na chwilę i przyjrzeć się kilku bardziej lub mniej widocznym starym drzewom. Niektóre naprawdę zasługują na status pomnika przyrody. Jeszcze inne leśnicy otoczyli gęstym świerkowym szpalerem. Z tego powodu są może mniej widoczne, ale robią wrażenie niezwykle tajemniczych.

Jedziemy jeszcze jakieś 100 m dalej pod kątem prostym skręcamy w lewo. Przed nami widok sporego „poletka kasztanowców”. Starzejące się i niszczone przez szkodniki kasztanowce niestety giną. Pomiędzy kasztanami w kilku miejscach pojedyncze wiekowe dęby. W 2015 r. leśnicy podjeli pierwsze próby walki ze szrotówkiem kasztanowcowiaczkiem oraz posadzili kilkadziesiąt młodych drzew. Stowarzyszenie Wspierania Rozwoju Letniska Jodłów doprowadziło natomiast do tego niezwykłego miejsca pomarańczową trasę rekreacyjną oraz postawiło tablicę informacyjną.

To fragment słynnego Gaju Wandy [niem. Wandashain]. Nazwa ta pojawia się  na starych mapach oraz przekazach historycznych. Według tych ostatnich ma oznaczać wyjątkowo urokliwy fragment dawnej puszczy. Zapewne wspomniane wcześniej dęby pomnikowe także stanowiły naturalną część założenia ogrodowego Gaju Wandy. 

Będąc na „kasztanowym poletku” nie powinniśmy przeoczyć też sąsiadujących z nim dorodnych okazów daglezji i posiadającego już status pomnika przyrody buka. W ich pobliżu można też nacieszyć zmysł powonienia charakterystycznym zapachem szpilek młodych sadzonek sosny wejmutki.

Zwracamy uwagę na  oddziałowy słupek leśny oznaczony liczbami 61.62.43.42./2/.To właśnie na jego wysokości mamy sygnalizowany wcześniej  zakręt w lewo.

Wracamy więc do tego słupka i leśnym, niestety momentami piaszczystym, duktem dojeżdżamy do okazałego zbiornika wody p/poż. Robi sympatyczne wrażenie i zwłaszcza w gorące dni cieszy oczy. Można go zidentyfikować po wyraźnym napisie   „MELBUD”.  

Za nami *5,3 km. Tu kusi perspektywa wyraźnego skrócenia sobie trasy i zwiedzenia ruin Pawilonów myśliwskich [niem. Heinrichlust] z pominięciem „Czerwonej Małpy”. Wystarczyłoby kontynuować jazdę na wprost duktem pomiędzy oddziałami „82” i „83”, a następnie skręcić w prawo i dojechać do południowej krawędzi oddziału „84”? W sumie tylko jakieś 800 m.  

My jednak nie ulegamy tak łatwo pokusie. Przy oddziałowym słupku leśnym 62.61.82.83 skręcamy w prawo.  Dalsza droga na zachód. Jest ona oznakowana jako droga pożarowa ’5’.  Zauważamy na mapie, że jej przedłużenie prowadzi w linii prostej niemal pod Przyborów do skrzyżowania z droga „315” Nowa Sól – Wolsztyn. My dojeżdżamy do „leśnego ronda centralnego”, co daje już *7,8 km. Dalej czeka nas mocno już zniszczona droga bita.   Na *8,2 km po prawej stronie widoczny wyraźnie w otoczeniu młodszych sosen pomnikowy „bukowy król puszczy”.

Niedługo potem dobijamy do rowerowego szlaku zielonego. Uważajmy, żeby go nie przeoczyć! Za sobą mamy *8,6. Skręcamy w lewo i dalej już jedziemy zielonym szlakiem rowerowym do Czerwonej Małpy. To nazwa charakterystycznego głazu narzutowego. Gdy Małpa jest już przez naszymi oczami, na liczniku odnotowujemy * 9,4 km. Tu możemy sobie zorganizować mały postój. Głaz znajduje się dokładnie w miejscu rozwidlenia się starej drogi z Siedliska na dwa kierunki: do Dąbrowna i do Chełmka-Lubiecina. Tą ostatnią, niedawno oznakowaną jako „zielony szlak rowerowy” właśnie przyjechaliśmy. Ta pierwsza do Dąbrowna ma mniej szczęścia. Na znaczących fragmentach staje się coraz mniej widoczna, zaciera się i zanika. Niedługo ślady po niej pozostaną tylko na mapie.

Istnieje przekaz, że w miejscu rozejścia się wspomnianych dróg stała kiedyś karczma. Miejsce to było także świadkiem dramatu – zabójstwa leśnika przez kobietę – robotnicę leśną. Podobno uczyniła to przy pomocy igły? I w dodatku gdzieś w pobliżu ma znajdować się grób tego nieszczęśnika! Robi się trochę nieswojo. Na pocieszenie dodam, że są też inne legendy związane z Czerwoną Małpą. Jedna z nich mówi o rozbójniku pochądzącym z Saksonii, który zbójował ubrany w czerwony surdut i w tym własnie miejscu został zastrzelony przez praktykanta do zawodu leśniczego. Są też wersje bardziej romantyczne. Np. ta o wybawieniu zagubionej w lesie ksiezniczki z opresji przez przystojnego młodzieńca. 

Tak czy inaczej, zarządzamy mały, kontrolowany odwrót. Cofamy się 20 m. do tyłu. Nie jedziemy już żadną ze starych dróg, lecz skręcamy w prawo w kierunku na wschód linią oddziałową pomiędzy oddziałami „91” i „119”. Na początku mała górka, a potem cały czas  na wprost. Trochę nas irytują i męczą fragmenty drogi rozjeżdżone ciężkim sprzętem. Po pewnym czasie zbliżamy się  do połączenia z drogą pożarową ’3’. Przy okazji zauważamy, że za nami już  dokładnie *11,0 km.

Kontynuujemy jazdę duktami leśnymi. Cały czas prosto.  Po niespełna 2,5 km dojeżdżamy do pozostałości d. pawilonów myśliwskich tzw. Heinrichlust. Wcześniej już wspomniałem, że znajduje się on w na południowym krańcu oddziału „84”.  Od strony zachodniej na dużej przestrzeni trwa akurat wyrąb lasu. Znika sporo dorodnych dębów. Przy tej okazji pnie starszych drzew niż obecnie wycinane, stają się bardziej widoczne. To prawdopodobnie ostatni świadkowie pierwotnej, jeszcze naturalnej puszczy.

Warto wiedzieć, że kompleks zabudowań o nazwie „Heinrichlust” powstał  w pierwszej połowie XIX w. W wolnym tłumaczeniu nazwa oznacza coś zbliżonego do „radości, przyjemności Henryka”. Zbudowano go w sercu puszczy, mniej więcej w połowie odległości między Siedliskiem i Tarnowem Jeziernym. W tym odludnym, ale sympatycznie urządzonym miejscu książę  Heinrich Schönaich lubił spędzać czas. Uczynił z niego swoiste miejsce kontemplacji. Musiało tu być sympatycznie, skoro miejsce to upodobał też sobie niemiecki poeta romantyczny Emanuel Geibel, który gościł tu wielokrotnie. Odpoczywał i znajdował natchnienie do pisania. Z tego też powodu w oznaczeniach szlakowych i na mapach turystycznych miejsce to nazywane jest ostatnio „Zamkiem Geibel’a”.

W latach 2014/2015 miejsce zostało uporządkowane przez Stowarzyszenie Wspierania Rozwoju Letniska Jodłów. Wspólnie z Nadleśnictwem Sława Śląska przygotowano tutaj leśny punkt odpoczynku [LPO], postawiono też tablicę z odpowiednią informacją i mapą orientacyjną. Do „Zamku Geibel’a” można z Jodłowa łatwo dojechać pomarańczową trasą rekreacyjną [JTR].

Na miejscu dawnych pawilonów bez trudu znajdujemy ślady dumnej przeszłości –  resztki krzewów przydomowych, fragmenty fundamentów zabudowań, wyraźnie jeszcze zaznaczona piwnica,  dobrze zachowana studnia. Przy niej długie betonowe koryto. Z miarodajnego źródła wiadomo, że postawili je tam już po ostatniej wojnie myśliwi w celu zapewnienia zwierzętom leśnym dostępu do wody. Spełniało swoje zadanie do czasu kradzieży zabytkowej pompy. W sumie widok raczej smutny i skłaniający do refleksji o przemijaniu i marności wszelkiego tworzenia. Wypadnie dodać, że same budynki pawilonów zniszczono przez wysadzenie w powietrze niedługo po przejściu frontu. Podobny los spotkał kilka innych obiektów puszczańskich. Schowane głęboko w lasach mogły stanowić zagrożenie dla zaplecza frontu służąc za schronienie wszelkiego rodzaju niedobitkom wojsk niemieckich. Za nami *12.4 km.

Kiedyś do Heinrichlust prowadziły dwie drogi. Jedna w kierunku południowo-zachodnim do Zwierzyńca – tzw. Droga Geibel’a, druga w kierunku południowo-wschodnim w stronę Dębówka czyli niem. Glogeiche. Ta ostatnia zachowała swą czytelność do dzisiaj.  Wystarczy opuścić teren d. pawilonów, skręcić na wschód, a  dalej w prawo skos, i cały czas jadąc starą drogą dojazdową, po pokonaniu 2,5 km dobijemy do Dębówka. Na poboczu tu i ówdzie w wielu miejscach wyraźnie widoczne pnie po ściętych drzewach. Kiedyś najwyraźniej była to leśna aleja. Ten charakter drogi zachował się niemal jeszcze w pełnej krasie na odcinku ostatnim, czyli w pobliżu dawnej osady-gospody Glogeiche. Obecnie cel ten najłatwiej osiagnąć kierując się wskazaniami pomarańczowej trasy rekreacyjnej.

Nasza dalsza tytułowa trasa prowadzi jednak  prosto leśnymi duktami na wschód w stronę „Wysokiej Hali”. Jedziemy więc droga pomiędzy oddziałami „83” i „117”, potem „82” i „116” itd. aż do skrzyżowania z drogą pożarową „34”, którą już wcześniej dane nam było dzisiaj przekroczyć.

Nieco wcześniej po prawej stronie na *14,60 km „Słoniowa łapa” – osobliwe drzewo z charakterystyczną częścią przyziemną. Drzewo fotografujemy i wracamy na trasę. Przed nami najwyższy grzbiet Puszczy Tarnowskiej – Wysoka Hala ok. 120 m. npm.  Tam jednak wybierzemy się innym razem. Chyba, że mamy więcej czasu i możemy sobie na to pozwolić jeszcze dzisiaj.

Okazuje się, że jednak musimy się pośpieszyć. Za jedynym kasztanowcem skręcamy więc w prawo na *14,8 km i drogą „34” kierujemy się na południowy wschód. Zanim osiągniemy cel dzisiejszej wyprawy na *15,3 km trafiamy na pozostałości nasypu dawnej puszczańskiej kolejki wąskotorowej i bruku wjazdowego do Spalonej Leśniczówki pod Wysoką Halą. Ten fragment naszej wyprawy nakłada się na jodłowski rowerowo-pieszy czerwony szlak spacerowy. 

Do Dębówka-Glogaiche pozostało 400 m. W sumie przejechaliśmy – 15,7 km. Dzieje tej nieistniejącej już osady zasługują na osobne omówienie. Była tam gospoda, jakieś zabudowania gospodarcze, a po przeciwnej stronie drogi strzelnica. Bardzo możliwe, że w rejonie późniejszej strzelnicy w 1640 r. istniał zbudowany przez Szwedów szaniec ziemny, stanowiący jeden z elementów ubezpieczenia wojsk kwaterujących  w Siedlisku.

Krążące w Internecie widokówki z czasów przedwojennych pozwalają łatwiej wyobrazić sobie wygląd miejsca w tamtych latach.

Obecnie trafiamy tu na nowy punkt leśnego wypoczynku [LPO], przy którym znajduje się tablica informująca, że podczas II Wojny Światowej mieścił się w Dębówku obóz jeniecki, a podczas walk o Głogów w 1945 r. znajdowała się tam kwatera sztabu wojsk Armii Radzieckiej szturmujących to miasto. Warto może też przypomnieć, że na wczesnych powojennych mapach miejsce po dawnej osadzie oznaczano jako „Krzyżowiec”.

Warto byłoby wiedzieć dlaczego osada przestała istnieć. Czy stało się to wskutek opuszczenia przez ludzi czy też za sprawą decyzji administracyjnej czy może z innych jeszcze powodów. Być może jest ktoś, kto mógłby podzielić się wiedzą na ten temat. Taka sama prośba dotyczy pawilonów myśliwskich, leśniczówki i innych puszczańskich miejsc, w których kiedyś tętniło życie.

Teraz czeka nas kolejna decyzja. Wracamy do Dąbrowna? W takim wypadku sugeruję ruszyć droga wojewódzką nr „325” w stronę Sławy i po przejechaniu 500 m. skręcić w lewo na leśną drogę pożarową nr „11”. Niemal na całej długości jest utwardzona i po * 5,0 km doprowadzi nas do Jodłowa. Nie rozpędzajmy się zanadto na zjazdach – może być niebezpiecznie! Stąd już tylko 3,2 km do naszego miejsca startu. W Dąbrownie będziemy mieli za sobą przejechane *24 km. 

W zbytnim pospiechu powrotu nie zdążymy też spostrzec np. stojącego po prawej stronie leśnej „11” „Garbatego dębu”. Na niemieckich przedwojennych mapach oznaczono go, jako „Krummer Eiche”. Zapewne nie postoi już długo. Każdego roku odpadają od niego kolejne konary. Ma swoje lata i chyba sporo ucierpiał. Ostatnie zielone liście pojawiły się nim w roku 2014. Może dlatego budzi tyle sympatii? 

Rozwiązaniem alternatywnym jest dojazd drogą „325” do Sławy przez Tarnów Jezierny. Do trasy już przejechanej musimy doliczyć jeszcze ok. 10 km. Wybierając drogę przez Tarnów możemy jeszcze uatrakcyjnić nasz program i zobaczyć architekturę odnowionego niedawno pałacyku myśliwskiego, a także popływać w Jeziorze Tarnowskim Dużym. Pływanie też możemy wprowadzić do planu powrotnego przez Jodłów. Także tutaj plaża prezentuje się zupełnie nieźle. W sezonie można zamówić w pobliskiej restauracji posiłek.

Wybierając Dąbrowno zatoczymy nieco zdeformowane koło. Zaletą koła jest możliwość rozpoczęcia i zakończenia wyprawy niemal w każdym dowolnie wybranym miejscu. Możemy wybrać Jodłów, Dębówko albo lądowisko motolotni w Dąbrownie. Możemy też w ramach szerszego planu turystycznego „wpiąć” się w „Szlak pawilonów myśliwskich” od strony Sławy, Lubięcina, Siedliska czy Grochowic. Wszystko zależy tylko od nas, a dokładniej od czasu i sił jakie mamy do dyspozycji. 

Zapraszam do skomentowania, a przede wszystkim do zweryfikowania mojego projektu.

Jan WOJTASIK